niedziela, 21 września 2014

Rozdział 8




                         * Kim's POV *



Co ty właśnie powiedziałaś, kobieto? Czy ona chce się z nimi pogodzić? Może jeszcze zostaną bff i będą skakać po tęczy?
- Serio, Amy? - Wypaliłam, marszcząc brwi i wierząc w to że może się przesłyszałam albo ona zmieniła zdanie.


- Tak, mówię całkiem serio. Oni wcale nie są tacy źli. - No chyba jej się coś w główce poprzewracało.
- Żartujesz. - Mruknęłam, chowając twarz w poduszce.
- Ani trochę. Zrozum, Kim. Nie mam ochoty się na nich wyżywać. Oni nawet nic nam nie zrobili. - Usiadła na przeciwko i wyrwała poduszkę z moich dłoni. - Bądź miła. - Szepnęła, zachęcająco klepiąc mnie po ramieniu.
- Taa... Pierdolcie się wszyscy. - Złapałam za koc leżący teraz na podłodze i przykryłam się nim razem z głową, na co ona tylko westchnęła. 


W tym pięknym momencie, oczywiście musiał zadzwonić dzwonek do drzwi. Amy wstała z kanapy i prawdopodobnie poszła do przedpokoju, otworzyć. Usłyszałam dobrze znane mi głosy i myślałam że zwymiotuję. Nie, proszę. Nie oni. 


- A ty co? Aż tak się boisz? - Powiedział prawdopodobnie Tomlinson, zanim poczułam że moje nogi właśnie zostają zgniatane.
- Ał! Ty idioto! - Wydarłam się i zrzuciłam z siebie koc, bijąc go poduszką prosto w ten pusty łeb, na co Am szepnęła pod nosem coś w rodzaju 'miła Kimmie'. A niech się wali.


- Dobra, dobra! Sorry! - Palnął Tomlinson, łapiąc mnie za nadgarstek, a ja popatrzyłam wściekle na Amy, czując wzbierający się we mnie ogień szału. Każdy dobrze wie że ja nienawidzę słowa 'sorry'. Oczywiście każdy, oprócz nich. 


Jęknęłam, zgrzytając zębami i ponownie przykryłam się kocem, nie chcąc rozmawiać z nikim. Odpierdolcie się ode mnie, to nie zabiję.
- Co jej? - Szepnął któryś z głosów. - Okres ma, czy co? 
- Słyszałam. - Powiadomiłam ich, ledwo powstrzymując śmiech. Co jest ze mną nie tak? Dopiero się złościłam a teraz śmieję? Ups. Nic nie poradzę na to, że śmieszy mnie ich rekordowy poziom debilizmu. - Zamknąć mordy. - Fuknęłam, z kpiącym uśmiechem na twarzy. Dobrze że tego nie widzą.


- Przez telefon nie byłaś taka zła. - Powiedział prawdopodobnie Niall.
- Nie lubię cię. - Warknęłam prosto w koc, na co Amy zachichotała. Zmarszczyłam brwi w zdezorientowaniu i spojrzałam na nią pytająco, spod miękkiego materiału. - Co? - Ona już robiła się cała czerwona ze śmiechu, a my nie wiedzieliśmy o co chodzi.


- Ona lubi Zayna. - Wyjąkała w końcu przez śmiech, zakrywając usta dłonią. Od dzisiaj możecie nazywać mnie 'pani burak'. Pozwalam. 
- Nie prawda. - Bąknęłam, mordując ją wzrokiem i patrząc na każdego po kolei. Harry, czyli małpi chłopak wyglądał na oburzonego, Niall chichrał się razem z Am, Tomlinson tarzał się po podłodze ze śmiechu, a Liam wyglądał na niewzruszonego. Za to Zayn głupio się uśmiechał. 


Życzę wam żebyście spłonęli na stosie, a wasza śmierć była bolesna i powolna. 
- Tak lubi, lubi? - Wypalił Niall, łapiąc się za brzuch.
- Lubi, lubi. - Potwierdziła Amy, a ja miałam ochotę wydłubać jej oczy, wyrwać wnętrzności i zrobić budyń z jej mózgu. Oh, przepraszam, ona już go tam ma, a mózgu brak.


- Zamknij mordę, Watson i nie pierdol głupot, bo chyba się najebałaś. - Boże, co za siara.
- Wow. Kimmie użyła dwóch przekleństw w jednym zdaniu. Jest zła. - Spoważniała nagle, szturchając Nialla ostrzegawczo. - Ale taka jest prawda. - Szepnęła pod nosem, myśląc że nikt tego nie usłyszy, ale wyszło całkiem na odwrót. 


Myślałam że ten uśmiech zejdzie Zaynowi z twarzy, ale on tylko się poszerzał. Kpi sobie ze mnie? Okej. 
- Zmieńcie temat, frajerzy. Mnie tu nie ma. - Zrobiłam to co przedtem, czyli zakryłam całkowicie swoją twarz i jęknęłam z zażenowaniem, odcinając się od świata. No w sumie to nie do końca, bo słyszałam co mówią, ale może gdy będę udawać że śpię to przestaną mnie dręczyć.


Dłuższą chwilę ciszy przerwał głos Am. Chyba jednak było lepiej kiedy się nie odzywała, bo teraz to przegięła.
- Kim się zakochała. - Powiedziała znacznie szybciej niż zazwyczaj, po czym zaczęła uciekać, dobrze wiedząc że będę ją gonić. Miała rację. Natychmiastowo zerwałam się z kanapy i włączyłam swoją wysportowaną stronę, po prostu chcąc ją zabić, wyrwać włosy i te sprawy. 






Nie może po prostu przestać się odzywać? Dzisiaj jest jakiś dzień wkurzania Kim przez Amy czy co? Ta to dopiero ma biegi. Tomlinson się chowa. W końcu stanęłam w miejscu, piszcząc z bezradności i wściekłości, rezygnując z dalszej pogoni za Watson. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i zdecydowałam że nie będę już reagować na te jej odzywki. Dość. 


Wszyscy ledwo powstrzymywali śmiech, na co zgromiłam ich wzrokiem. Wszyscy są przeciwko mnie? Okej. Dobra.
- Ej, no weź Kimmie. Nie obrażaj się. Przeciągnęła wyraźnie każde słowo, wchodząc do pokoju. Poczułam że ktoś usiadł na kanapie, obok mnie i położył dłoń na mojej łydce. - Przepraszam. Żartowałam. 
- Pieprz się. - Sapnęłam, kopiąc ją nogą. 


                     * Amy's POV *



Przewróciłam oczami, łapiąc za bolące miejsce w które uderzyła mnie Kim i przeszłam na drugą stronę meblu, przenosząc wzrok na naszych gości.
- Szkoda że żartowałaś. Zayn już tu srał ze szczęścia. - Powiedział Niall, po czym wybuchnął głośnym śmiechem.


- Niech sobie pomarzy. - Mruknął małpi chłopak o imieniu Harry, szturchając czarnowłosego w ramię. Ten tylko siedział niewzruszony. Może trochę smutny? Wstałam z miejsca i podeszłam do niego.


- Nie wszystko było kłamstwem. - Szepnęłam tak, żeby nikt inny tego nie usłyszał, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Czyli on też musi lubić naszą Kim. Żeby dzieci z tego nie było. Przynajmniej na razie. Parsknęłam śmiechem ze swoich własnych myśli i wróciłam na poprzednie miejsce.


 Co z tego że wszyscy patrzyli się na mnie jak na debilkę. - Chcecie coś do jedzenia albo picia? - Spytałam kiwając się na siedzeniu. 
- Tak, bo to twój dom, Watson. - Bąknęła ciemnowłosa.
- Morda Jones. - Przewróciłam oczami. - To jak? 


- Ja jestem głodny. - Powiedział po chwili ciszy Niall.
- Jak zwykle. - Odparł Tomlinson.
- Co chcesz? - Zwróciłam się do blondyna, robiąc pytającą minę.
- Byle co. Żeby tylko było jadalne. - Przytaknęłam głową patrząc na resztę. 


Szczególnie moją uwagę przykuła Kim, która patrzyła na mnie jak na ufo.
- Teraz będziesz ich sługusem? - Odezwała się w końcu, na co Harry odchrząknął znacząco.
- Napiłbym się herbaty. - Spojrzałam na niego przelotnie i z kpiącym uśmieszkiem wyszłam do kuchni, mówiąc tylko. - Poproś Kimmie. Może ona ci zrobi. - Głosem przepełnionym sarkazmem.



_________________________________________________________________________________





3 komentarze:

  1. aaaaaaaaaaaaa zajebiste alka ^^ like always ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię takie fanfiction, bo wszystko nie jest szczegółowa opisane co zwykle mnie nudzi. W każdym rozdziale coś się dzieję co daję więcej powodów do czytania twojego bloga. Rozdziały są średnie co lubię, nie będę cię zanudzać i powiem Ci tylko, żebyś szybciej dodała rozdział, bo nie mogę się doczekać xx

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie polecam