* Kim's POV *
Zaraz po tym jak Niall wyjadł mi wszystkie zapasy z lodówki prawie że z nią włącznie i po wielu protestach ze strony naszej dwójki płci żeńskiej wyszliśmy na spacer. To chyba był najgłupszy pomysł jaki w życiu widziałam. Po co wyszliśmy? Bo sąsiedzi chcieli się dotlenić. Może jednak coś im się w mózgach poprzewraca, tak że będą w miarę znośni. Zdecydowanie poszliśmy za daleko i w złą stronę.
- Jesteście chorzy psychicznie. - Bąknęła Amy, rozglądając się dookoła ze strachem. - Po co mamy wchodzić do tego lasu?
- A co? Jesteś tchórzem, Watson? - Spytał Tomlinson, robiąc przebiegły wyraz twarzy, na co blondynka zmarszczyła brwi, prostując się i przybierając obojętną minę.
- Nie prawda. - Skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej. - Idziemy.
I tak się zaczęło...
Wszyscy z lekkim wahaniem zaczęliśmy iść wgłąb ciemnego, mrocznego lasu, patrząc w każdą możliwą stronę. Niesamowicie się bałam, a każdy najcichszy dźwięk przerażał mnie jeszcze bardziej. Aż podskoczyłam w miejscu, wydając z siebie pisk, gdy usłyszałam za sobą trzask łamanych gałęzi.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam wpatrującego się we mnie blondyna.
- Sorry. - Bąknął, uśmiechając się niewinnie, a ja prychnęłam cicho, idąc za resztą grupy.
- Słuchajcie. Pilnie potrzebuję się odlać. - Odezwał się nagle Harry, na co wszyscy jęknęli z niezadowoleniem. W tej ciemności praktycznie nikogo nie widziałam.
Tylko zarysy ludzi no i rozpoznawałam Nialla po neonowej, święcącej w ciemności bransoletce.
- No to idź w krzaki, Styles. - Powiedziała Amy gdzieś po mojej prawej.
- Okej. Ale stójcie tu. - Odparł wystraszony małpi chłopak, idąc gdzieś między drzewa.
Nie wracał już chyba z piętnaście minut, a wszyscy zaczęli się o niego martwić. Oprócz mnie, oczywiście. Mam go totalnie gdzieś. Mimo wszystko ta scena wyglądała jak z jakiegoś horroru. Dobrze że wzięłam bluzę, bo robiło się coraz zimniej. Byłam strasznie śpiąca, ale nic w tym z resztą dziwnego. Przecież jest już... Pierwsza trzydzieści.
No i oczywiście nie ma tu zasięgu. Super. Usiadłam na jakimś większym kamieniu i pochyliłam się, łokcie opierając na kolanach. Przetarłam twarz dłońmi, próbując chociaż trochę się obudzić, ale nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Widziałam jak obraz zaczął mi się zamazywać, a powieki mimowolnie zamykać.
***
Otworzyłam oczy ze zdekoncentrowaniem i zaczęłam rozglądać się z paniką dookoła. Leżałam na trawie, a w pobliżu nie było nikogo. Szybko odblokowałam telefon... Przynajmniej próbowałam. Rozładowany. No to pięknie.
Z szokiem wypisanym na twarzy, otworzyłam szeroko oczy i wstałam na równe nogi. Było tak samo ciemno jak wcześniej, więc nie mogłam spać długo, ale gdzie się wszyscy podziali? Dobra, Kim. Ogarnij się. Muszę ich poszukać. A co jeśli wyszli już z lasu i o mnie zapomnieli?
Mój oddech z paniki strasznie przyspieszył, gdy uświadomiłam sobie że właśnie jestem w lesie, do tego w środku nocy. Nagle jak na zawołanie wszystkie horrory z akcją toczącą się w identycznych miejscach przypomniały mi się.
Przełknęłam ślinę i rozszerzyłam oczy, prawie umierając z przerażenia gdy coś zaczęło szeleścić gdzieś z tyłu. Było to dość daleko. Jakieś 30 metrów ode mnie. Nie byłam w stanie zobaczyć kto lub co to było. Nadal panowała prawie całkowita ciemność. Co mam teraz zrobić? Czy ja umrę? Jestem na to za młoda. Mam dopiero siedemnaście lat. Okej, uspokój się. Pewnie tylko ci się przesłyszało. Przymknęłam oczy, robiąc głęboki wdech i ponownie usłyszałam ten sam dźwięk. Mogę się założyć że już cała osiwiałam.
Powoli zaczęłam stawiać kroki w tamtą stronę, aż w końcu zobaczyłam zarys męskiej sylwetki. A co jeśli to jakiś zabójca? Albo któryś z tych idiotów.
- Kim? - Zayn. - Tu jesteś.
- Zayn? Gdzie są wszyscy? Która godzina? - Zasypałam go pytaniami, teraz podchodząc już pewniej.
- Godzina? - Wyciągnął telefon z tylnej kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. - Druga dwadzieścia trzy. Też nie masz zasięgu?
- Mam rozładowany telefon. - Bąknęłam z zażenowaniem. - Gdzie reszta?
- Nie wiem. Rozdzieliliśmy się gdy Harry nie wracał, a o tobie zapomnieliśmy. Szedłem z Liamem, ale go zgubiłem. Musimy ich poszukać. - Wiedziałam że o mnie zapomnieli. Przytaknęłam głową, wzdychając.
- Daj mi swój telefon. - Powiedziałam spokojnie, a on bez zastanowienia wyciągnął dłoń z urządzeniem, przekazując go mi. Weszłam w ustawienia i włączyłam latarkę. Od razu lepiej. Teraz już widzę go w zupełności.
- Chodź. - Machnęłam ręką w wydający mi się znajomo kierunek i zaczęłam niepewnie iść, oświetlając drogę przede mną, światłem wydobywającym się z komórki Zayna. Słyszałam kroki gdzieś z tyłu, co przekonało mnie że chłopak idzie zaraz za mną. No i dobrze. Musimy ich znaleźć bo inaczej zaraz się posram ze strachu. Chyba jednak są idiotami. Wszyscy.
_________________________________________________________________________________
Jak widać rozdział 9 jest podzielony na dwie części ze względu na to że teraz mam mało czasu, ale co za tym idzie druga część pojawi się bardzo szybko, bo prawdopodobnie za kilka dni. Kocham was! ;* Koniecznie zostawcie komentarz żebym wiedziała ile was jest. To na prawdę motywuje ;)