Strony

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 11



Hejka!
 Jeżeli jeszcze na mnie nie zagłosowałeś w konkursie na blog listopada to możesz zrobić to teraz ;) nie obrażę się ;)
 głosujemy TUTAJ


+


Uwaga, przygotujcie się na najkrótszy rozdział na świecie.



***



                         * Kim's POV *



- Czemu idziemy do was? - spytałam, mrużąc oczy kiedy stwierdziłam że ciągnie mnie w stronę ich domu.
- Zamknij się i chodź - wywrócił oczami.
- Jeżeli jest tam Tomlinson to ja nie wchodzę - stanęłam nagle w miejscu, sprawiając że blondyn prawie upadł pod wpływem szarpnięcia, na co on fuknął z irytacją.


- Kimmie. Chodź, zignorujesz go
- Czyli jest - warknęłam, przerywając mu i skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej, wyrażając całkowity brak zamiarów poruszenia się z miejsca w przeciągu najbliższego roku.


- Daj spokój - przeciągnął to drugie słowo tak, że aż zachciało mi się rzygać. - olej go - dokończył, patrząc na mnie z politowaniem i błaganiem w jednym, ale ja wcale nie nabiorę się na ten wzrok smutnego pieska. - chodź
- Nope - uniosłam głowę do góry, oglądając swoje paznokcie i udając całkowitą obojętność.


- A jak wykopię Louisa na dwór to wejdziesz? - spytał, na co ja aż podniosłam brew z lekkim rozbawieniem.
- Możliwe - na mojej twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Horan to Horan. On jest zdolny do wszystkiego, ale żeby aż tak? 


Westchnął tylko, by zaraz na dłuższą chwilę zniknąć za drzwiami i wrócić uśmiechnięty z nieco mniej zadowolonym Tomlinsonem pod pachą... no może nie dosłownie.


- Możesz mi tylko powiedzieć dlaczego zostałem wyrzucony z własnego domu? -  spytał zdziwiony, wstając z trawnika i trochę się otrzepując. Tak szczerze to nawet nie wiem z czego. Czasem zachowuje się jak baba, okej? Dobra, nie czasem. Zawsze, bo to pedał.


- Bo nikt cię nie lubi, Tomlinson - ryknęłam śmiechem, mierząc go od góry do dołu wzrokiem.
- Przecież ty mnie kochasz - uśmiechnął się z kpiąco.
- Trzymajcie mnie... - przybiłam piątkę z własnym czołem, tracąc wiarę w ludzkość. - kiedy na ciebie patrzę to nagle mam ochotę wysłać smsa o treści 'pomagam'


- Powtórz, bo nie równo się oplułaś - nagle do mnie doskoczył, kiwając głową.
- Czy istniejesz również w wersji z mózgiem?! - warknęłam, a Niall złapał mnie za ramiona i zaczął ciągnąć w stronę wejścia bo już chciałam mu przywalić.


- Ty wcale nie jesteś lepsza! Wyglądasz jak pinokio po inwazji termitów!
- Lepszych tekstów nie znasz?! Ty to jednak masz piaskownicę we łbie! - pisnęłam, szarpiąc się na wszystkie strony bo już byliśmy coraz bliżej i ledwo słyszałam tego zmutowanego paszteta.
- Zgasiłbym cię, ale gówno się nie pali!


- Nie gadaj tyle bo rysujesz podłogę zębami! - już cała czerwona ze złości wykrzyczałam ostatnie słowa zanim Horan zamknął mi drzwi przed nosem.
- Łooo, co to było? - nagle jakby spod ziemi wyłonił się przed nami Liam, podśmiewując się pod nosem.
- To nie jest śmieszne! - ryknęłam, łapiąc za jakiś ręcznik leżący na szafce w przedpokoju i uderzając nim z całej siły prosto w niego.  
- No dobra! Nie bij! - zaczął machać mi rękami przed nosem, odskakując na metr. 


- Ughh... - skrzyżowałam ręce na piersiach i poszłam przed siebie w pierwsze lepsze drzwi, tym sposobem lądując w salonie.. Ah, sorka. Wysypisku śmieci które chłopaki nazywają salonem. Nigdy tu nie byłam, więc nie wiem gdzie co jest ale gdybym wiedziała to wywaliłabym stąd wszystkich i zaczęła sprzątać.


W całym pokoju śmierdziało potem, zgniłymi skarpetami, męskim dezodorantem i chuj wie jeszcze czym. Aż mi się słabo zrobiło. Na kanapie rozwalony leżał Harry z pilotem w ręce co chwila przerzucający kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Czym w jego przypadku jest konkurs na miss mokrego podkoszulka albo coś w tym stylu.


- Co to kurwa jest?! - jęknęłam, z obrzydzeniem oglądając wszystko dookoła. 
- Ooo Kimmie! Cześć moja kochana sąsiadko! - Loczek nagle zerwał się z miejsca i podbiegł do mnie, ściskając w szczelnym uścisku.
- Odwal się! Śmierdzisz! - Odepchnęłam go, kręcąc głową z niezadowoleniem na co on przysunął do nosa rękaw koszulki, wzruszając ramionami.


- Jestem po treningu, zaraz wezmę prysznic - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, przyglądając mi się uważnie.
- Gdzie Zayn? - spytałam, unosząc pytająco brew. 
- Twój chłopak? Nie wiem, chyba na górze - kiwnął głową w stronę schodów prawdopodobnie prowadzących na piętro, po czym wrócił na swoje poprzednie miejsce podczas gdy we mnie aż się gotowało.


- To nie jest mój chłopak ciołku! - wrzasnęłam wkurzona i zirytowana w tym samym czasie, wywracając oczami.
- Kto? - usłyszałam za sobą głos rozbawionego Nialla.
- Nie ważne - bąknęłam niczym naburmuszone dziecko, opierając się o ścianę za mną.


- Zluzuj majty Jones - powiedział, podnosząc ręce w geście obronnym. - No i chodź - złapał mnie za rękę znowu ciągnąc w stronę wyjścia z domu.
- Gdzie? Dopiero weszliśmy - spytałam zaskoczona.
- Na chwilę do twojego domu - odparł szybko, zaraz przenosząc wzrok na Liama, którego mijaliśmy w przedpokoju. - Zwołaj wszystkich. Zaraz będziemy z powrotem - Uniosłam na niego pytająco brew, nie rozumumiejąc o co chodzi. - Ah, no i skoczymy jeszcze po Amy. Może nie jest już zajęta


Ja zrobiłam tylko minę typu wtf i zaczęłam się śmać nie wiadomo z czego.
- Mogę wiedzieć o co tu chodzi? Po co idziemy znowu do mnie? Ledwo weszłam do waszego domu - zerknął na mnie kątem oka, otwierając drzwi wejściowe i wlokąc mnie za sobą po schodach prawdopodobnie zmierzając do mojego pokoju. 


Zaśmiał się na moje słowa i splótł nasze palce ze sobą co trochę zbiło mnie z tropu.
- Jak to po co? Musisz mieć kostium bo idziemy na plażę.



_________________________________________________________________________________







Wiem że ten rozdział jest masakrycznie krótki ;c przepraszam ;*



Kochaam <33



piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 10




                          * Kim's POV * 



Po tej całej przygodzie z lasem nasze relacje z sąsiadami trochę się poprawiły. A nawet bardzo. Dalej nie znoszę Tomlinsona a najlepsze kontakty mam chyba z Niallem. Ten chłopak nie przestaje się uśmiechać i zawsze kiedy jestem przybita albo mam po prostu zły dzień, on mnie rozśmiesza. 


Można nawet powiedzieć że jesteśmy przyjaciółmi. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem natomiast jak on to odbiera. Tak czy inaczej uwielbiam Nialla a resztę bandy idiotów da się znieść. Zaraz po blondasku jest Zayn. Lubię jego tatuaże i się jako tako dogadujemy. Nie to co Louis Piepszony Tomlinson, który chyba dalej myśli że go lubię. Jest po prostu denerwujący i irytuje mnie na każdym kroku. Harry to po prostu chłopak z małpą na głowie. Tak, zapamiętałam jego imię. Cud nad cudami. Jest jeszcze oczywiście Liam. Ułożony i rozsądny. On też jest w sumie spoko.


- Kims! - usłyszałam wesoły głos, który rozpoznałabym wszędzie. Obejrzałam się do tyłu, przerywając wywieszanie prania na sznurek; musiałam to robić, ponieważ mama mnie o to prosiła. Jej wyjazd trochę się przedłużył. Zostawiła mnie samą w domu na jakieś półtora tygodnia. Z jednej strony to dobrze a z drugiej nie do końca.


- Cześć cioto - odparłam z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy patrząc jak blondyn przechodzi przez ulicę, a potem już patataja jak koń w moją stronę. Wie że zawsze mnie to śmieszy. Podbiegł bliżej pochylając się, łapiąc mnie pod kolanami i przerzucając sobie przez ramię. - Ej! Zaraz puszczę pawia! - wrzasnęłam mocno trzymając jego koszulkę z tyłu gdy zaczął kręcić się w kółko.


- Trudno
- Na twoją ulubioną bluzkę - dokończyłam śmiejąc się na pół miasta a on postawił mnie z powrotem na ziemi udając przerażenie. - Blondiii - powiedziałam przeciągając słodko ostatnią literę i owinęłam ręce wokół jego talii wtulając policzek w klatkę piersiową chłopaka, na co on oparł brodę o moją głowę obejmując ramionami.


- Tęskniłaś za mną? Widzieliśmy się wczoraj - ryknął śmiechem.
- Tak, Masz z tym jakiś problem? - oderwałam się od niego udając gangstera i wymachując rękami ma wszystkie strony.
- No może mam, a co? Fikasz? - próbował robić to co ja ale za bardzo mu to nie wychodziło. Z tą słodką mordą to do innej branży.
- No - powiedziałam ostatni raz głosem dresa, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.


- Co robisz? - zmienił temat, przenosząc wzrok na mokre szorty które kilka sekund temu wzięłam do rąk. Zabrałam z koszyczka dwie spinki do prania i przypiełam je z obu stron spodenek, zerkając na blondaska.
- Pranie wieszam. Nie widać? - pokręciłam głową, zabierając kolejną rzecz.
- Pomóc ci? - spytał grzecznie przyglądając mi się uważnie.


- Nie, dzięki. Już kończę a poza tym, chyba nie chcesz dotykać majtek mojej mamy - powiedziałam chichocząc pod nosem na co on zrobił obrzydzoną minę szepcząc pod nosem 'dobra, nie.' 
Podczas wieszania jednych z ostatnich rzeczy zauważyłam, że Niall usiadł na naszej chuśtawce ogrodowej i zaczął się na niej bujać. Pomijając fakt, że prawie ją rozwalił odpychając się za wysoko. Z trudem powstrzymywałam śmiech.


- Gdzie masz Amy? - spytał w końcu, gdy podniosłam z ziemi pustą miskę i zaczęłam iść w stronę drzwi wejściowych mojego domu. 
- Pojechała z rodzicami na zakupy spożywcze. Nie ma jej już jakieś dwie godziny, więc niedługo powinna być - chłopak dogonił mnie słuchając uważnie tego co mówię.
- Jestem głodny - nie zaskoczył mnie tymi dwoma słowami. On zawsze jest głodny. Bardziej dziwi mnie to, że nawet teraz nie ma w łapach niczego do jedzenia. 







                                ~*~



Pięć kanapek Nialla i mojej jednej później, siedzieliśmy na kanapie w salonie grając w fifę. Akurat w momencie gdy zaczęłam skakać po całym pokoju i wrzeszczeć że wygrałam, usłyszeliśmy szybkie pukanie a potem otwieranie się drzwi.
- To ja! - usłyszałam radosny głos mojej przyjaciółki chwilę potem widząc ją w progu salonu. - siema Niall - bąknęła rzucając w niego jakimiś czipsami paprykowymi.


- To dla mnie?! Dzięki, kocham cię - odparł chłopak otwierając foliową paczkę.
- Ej! Pohamuj się z tymi wyznaniami. Będę zazdrosna - warknęłam próbując utrzymać poważny wyraz twarzy. Ale... no cóż, nie wyszło.
- Jejku, ciebie też kocham, Jones - zachichotał, kopiąc mnie w udo.
- Za co to? - spytałam marszcząc brwi.
- Za to że wygrałaś ze mną mecz - powiedział kiwając głową w stronę telewizora, na co ja uśmiechnęłam się szeroko.


- Kim! Kupiłam sobie chyba zapas Zdzisławków na cały rok... - zaczęła, ale oczywiście nie dałam jej skończyć.
- Który zjesz zapewne w tydzień - odparłam zgodnie z prawdą patrząc to na nią to na Nialla - Jezu! Właśnie wyobraziłam sobie jaką bylibyście idealną parą! - krzyknęłam, a moje oczy zaczęły się błyszczeć. Oczywiście. Przecież oni są tacy sami! Wpierdalają tony jedzenia i nie tyją, cały czas się śmieją, wymyślają głupie pomysły. Oboje są blondi... para idealna!


Zaraz po tym jak wypowiedziałam to zdanie oni popatrzyli się na siebie po chwili wybuchając głośnym śmiechem.
- Powaliło cię Kimmie! - ryknęła Am dławiąc się śmiechem - Chyba wy! - Niall już tarzał się polerując mi podłogę swoimi plecami i trzymając się za brzuch.
- No weźcie. Ja mówię poważnie - westchnęłam zawiedziona, wyrzucając ręce w powietrze.
- Ja też - powiedziała Amy, powoli się ogarniając i siadając obok mnie. 
- Powaliło cię? - wykrzywiłam twarz w bardzo dziwnym grymasie, z obrzydzeniem patrząc na Horana - Że tak z własnym bratem? - bąknęłam na co ona przewróciła tylko oczami.
- Zapomnij, Jones. 


- Awww... uważasz mnie za brata? - jęknął ucieszony blondyn zgniatając mnie w mocnym uścisku.
- Pewnie śmierdzielu ale teraz mnie puść bo widzę że zgniatanie ludzkich kości to twoja specjalność - wydusiłam odpychając go jak najdalej.
- Widzisz jak się kochacie? Shippuję was.


- Że co kurwa robisz? - Niall zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
- Shippuję - wzruszyła obojętnie ramionami na co on wydawał się być jeszcze bardziej skonsternowany.
- Co? - pokręcił głową.
- Boże Horan. Na jakim ty świecie żyjesz? - moja przyjaciółka przybiła piątkę z własnym czołem wydając z siebie jęk bezradności jakby nic już nie pomogło temu człowiekowi. - Shippowanie to takie coś... Z resztą, nie będę ci teraz tego tłumaczyć dziecko. Sprawdź w internecie - westchnęła  z irytacją.
- Okej? Nie zapominaj że jesteś ode mnie młodsza o cztery lata 'dziecko' - parsknął śmiechem robiąc cudzysłów w powietrzu.


- Ah, no tak. Jesteś za stary żeby wiedzieć co to znaczy - bąknęła blondynka wstając z miękkiego mebla i otrzepując się z niewidzialnego pyłku. - Ja już będę się zbierać. Obiecałam mamie że pomogę jej robić obiad. Cześć kaszaloty - zaśmiała się burząc nam fryzury i uciekając przez drzwi wejściowe.  


- Co to znaczy? To 'shippuję'? - blondyn zadał mi pytanie od razu po tym jak Amy wyszła podczas układania włosów. 
- Yyy... jakby ci to powiedzieć - podrapałam się po karku mrużąc oczy i przeczesując moje splątane kłaki dłonią. -  No, ten - zaczęłam się jąkać, na co on popatrzył na mnie pół rozbawionym, pół zdekoncentrowanym wzrokiem.
- No mów. To coś głupiego?
- Nie wiem czy głupiego ale na pewno nie pasującego do nas - przeklnęłam w myślach biegając wzrokiem po białej ścianie za głową Nialla.


- Aha? - ten pytający wzrok utwierdził mnie w przekonaniu że dalej nie wie o co chodzi.
- Może faktycznie lepiej będzie kiedy sprawdzisz to na necie - wzruszyłam ramionami, uciekając od niezręcznej sytuacji. - No to jak? Gramy dalej? - spytałam z uśmiechem na ustach.
- Wiesz co? Już mi się odechciało - odpowiedział mrużąc oczy w lekkim zamyśleniu.
- Co ty knujesz Horan? - zaśmiałam się kiedy na jego ustach rozciągnął się chytry uśmieszek.
- Zobaczysz Jones.



___________________________________________________________________________________







I jak wam się podoba? ^^ Wiem że ten rozdział jest trochę nudny, wyjątkowo mało się w nim dzieje ale jest przepełniony informacjami tak, żebyście wiedzieli o co chodzi. 


Jak myślicie? Co Niall kombinuje? ;D

...

Kocham was misiaki <3

Komentujcie ;*